A co robimy zbliżając się do zakrętu? Hamujemy, prawda? A może niepotrzebnie. Może wcale nie jedziemy za szybko, a hamując tracimy cenne sekundy. Idealnie byłoby gdybyśmy mogli sprawdzać prędkość w czasie jazdy. Dlatego przyjżyjmy się metodą mierzenia prędkości w czasie jazdy.
- rower, skuter lub samochód. Pomysł wydaje się dobry, ale ma swoje wady. Po pierwsze pomiar jest tylko przybliżony, bo nigdy nie wiemy czy kierowca utrzymuje dokładnie te samą prędkość co my na desce, a w dodatku nie sposób dokładnie przewidzieć kiedy dokładnie zaczniemy i przestaniemy hamować. Po drugie liczniki w samochodach i skuterach często zawyżają prędkość (kwestie "bezpieczeństwa na drodze").
- Nawigacja wbudowana w smartfonie. Jeżeli tylko macie telefon z nawigacją GPS to wystarczy użyć jednej z wielu aplikacji do pomiaru prędkości. Ja bardzo lubię Sports trackera. Działa na wszystkich smartfonach i na starszych nokiach. Program zapisuje prędkość, zmiany wysokości npm i trasę. Do tego jeszcze kilka mniej istotnych danych statystycznych. Można dokupić urządzenie do pomiaru tętna, ale nam chyba akurat nie jest to potrzebne do szczęścia. Wadą jest to, że potrzeba trochę odwagi, żeby wyciągnąć telefon z kieszeni w czasie szybkiej jazdy, albo przywiązać go do buta. Trzyma się go raczej w kieszeni i dopiero po przejechaniu trasy sprawdzamy jak nam poszło.
- Nawigacja satelitarna dla biegaczy. Na przykład ten model od Garmina. Zakładamy na rękę i w każdej chwili możemy spojrzeć na obecną prędkość. Bardzo fajne rozwiązanie. Powinno też bez problemu owinąć się na skórzanym kombinezonie. Możemy sobie zapisac statystyki i w dowolnej chwili przeanalizować każdy zakręt, każdą prostą. Ten konkretny model kosztuje 250 euro, ale są tańsze wersje, warto sprawdzić inne firmy.
- Nawigacja satelitarna dla narciarzy. Bardzo fajne urządzenie firmy Recon. Montujemy je wewnątrz gogli lub kasku i łączymy z telefonem. Bardzo podobnie jak w przypadku nawigacji dla biegaczy, ale nawet nie trzeba spoglądać na rękę. Sprzęt profesjonalistów. Używa go np. Mischo Erban. Zastanawiam się nad wadami takiego rozwiązania, ale jak na złość nie mogę niczego wymyślić. Może tylko cena, bo ta dla urządzenia Recon wynosi 329$ (w stanach).
- Rowerowy licznik prędkości. Standardowy licznik prędkości (magnesik, czujnik i mały ekranik) możemy zamontować do deskorolki. Trzeba się jednak trochę pomęczyć, bo musimy magnes przykleić do kółka, a czujnik wyjąć z obudowy i przykleić do traka, a sam ekran też trzeba przykleić, najwygodniej chyba do przodu deski. Wprowadzamy rozmiar koła jako 75mm, albo co kto lubi i możemy śmigać. Działa prawie tak samo jak numery 4 i 5, ale nie zapisujemy nigdzie telemetrii, więc nie możemy się przyjrzeć naszym wyczynom siedząc wieczorem nad szklanką piwa. Za to cena jest o wiele bardziej przystępna, licznik można znaleźć już za 20 peelenów, sprawdźcie w rowerowym za rogiem. Możemy tez sami zbudować sobie taki licznik, jak ten facet. Oczywiście oznacza to troszeczkę więcej pracy i może trochę więcej kosztów, ale za to jaka satysfakcja ;D
- System telemetrii. Tylko Stealth division i w dodatku tylko prototyp, ale zapowiada się szalenie ciekawie, możecie przeczytać co nieco o tym urządzeniu w ConcreteWave na stronie 56 (post poniżej). Ogólnie chodzi tu o system mierzenia WSZYSTKICH informacji związanych z przejazdem. Prędkość, przyspieszenie, siłą hamowanie, dokładna trasa, przeciążenia. Słowem wszystko. Urządzenie będzie zapewne szalenie drogie, ale jego budowa to krok w bardzo dobrym kierunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz